Dyżury specjalistów

Dyżury specjalistów

psycholog Elżbieta Czarnocka-Błaszczyk

psycholog Paulina Oniszczuk

specjalista przeciwdziałania przemocy Andrzej Chrobot

prawnik Agnieszka Szufel-Figurska

prawnik Łukasz Włodarski .

pedagog Anita Majkowska

wszystkie konsultacje specjalistów po wcześniejszym umówieniu telefonicznym pod numerem stowarzyszenia :

883 188 833





poniedziałek, 16 grudnia 2013

Moje wspomnienia - ku przestrodze...

Niedzielny poranek, dziewięć lat temu. Budzę się. Dłonią szukam jego - chcę się przytulić. Czuję, że się ode mnie odsuwa.

- Co się stało? Dlaczego nie chcesz się przytulić?
- Zastanów się! To przez wczorajszy wieczór!

Na początku nie bardzo rozumiałam. Co takiego stało się wczoraj? Byli znajomi. Sympatyczna atmosfera. Dużo śmiechu, wygłupów... Początkowo myślałam, że jest tylko zazdrosny, ale przecież nie dawałam ku temu powodów...

Po kilku takich akcjach, po których szukałam winy w sobie, powiedział mi wprost: zachowuję się niestosownie, za głośno, za bardzo się śmieję, wygłupiam. A w ogóle dekolt też miałam za duży! Osłupiałam...

Ale bardzo zależało mi na tym małżeństwie... Starałam się. Oddaliłam od znajomych. Przestałam wychodzić. A przecież miałam zaledwie 20 lat! Studiowałam! Chciałam poznawać ludzi, zwiedzać świat!

Schowałam marzenia do kieszeni. On się zmieni - wierzyłam. Przybrałam maskę. Posłusznie wykonywałam obowiązki żony. Prałam. Sprzątałam. Gotowałam. Nie śmiałam się głośno (szczególnie w jego towarzystwie). Skończyłam studia. Pracowałam. Bo tak trzeba. A mimo wszystko miałam nadmiar czasu. Ale nie wolno było mieć hobby - "W ogóle nie poświęcasz mi czasu" - mówił. Więc oglądałam z nim filmy jakie chciał, itp. A on robił, co chciał... Wychodził gdzie chciał, pił alkohol, bawił się, cieszył z życia.

Moje życie było podzielone... W domu cicha i posłuszna... Poza domem (bez niego) dusza towarzystwa...

Wierzyłam, że dziecko coś zmieni, nada sens mojemu życiu, ale nie było dane nam mieć dzieci. Po prawie ośmiu latach miałam już serdecznie dość. Cóż mnie tu trzyma? Nie jestem szczęśliwa... Wtedy podjęłam ważną decyzję: odchodzę... Tydzień przed Wigilią...



Tak w skrócie wyglądało moje życie jeszcze niedawno temu. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że to, co robił mój partner, to przemoc. I choć nigdy mnie nie uderzył, ranił jeszcze dotkliwiej. Sprawił, że przestałam wierzyć w siebie. Byłam skryta pod maską pozorów. Nigdy nie doceniania, zawsze musiałam radzić sobie sama. Dzięki Przyjaciołom, jakich poznałam tutaj, w Stowarzyszeniu wiem, że warto walczyć o swoje szczęście. Zyskałam pomoc i wsparcie. Uwierzyłam w siebie!

Wszyscy moi nowi znajomi widzą we mnie wulkan energii - zawsze głośna, zazwyczaj roześmiana, zawsze zabiegana. To chyba taka moja walka z tym, co było kiedyś. Chyba zawsze taka byłam... Tylko przez wiele lat nie mogłam...

I choć od mojego rozwodu minął niecały rok, to teraz dopiero czuję, że żyję!

Chciałabym tym wpisem, moją prywatną refleksją, przestrzec wszystkie (szczególnie młode osoby).

Jeżeli partner stale robi Ci wyrzuty, że jesteś za głośno, za "bardzo", zabrania Ci kontaktować się z przyjaciółmi, rodziną itp., to najprawdopodobniej masz do czynienia z przemocowcem. A niestety wśród moich znajomych i przyjaciół zdarzają się takie "układy". Walczcie o siebie! To takie moje życzenie świąteczne dla Was!